Malaga
- gdy wypowiadam nazwę tej miejscowości, to zaraz dopowiadam...
Andaluzja, no i oczywiście słońce oraz... Costa del Sol...
Tutaj
również zajechaliśmy z powodów sentymentalnych - po to by
powspominać...
Byliśmy
tu 20 lat temu, ale też i kilka lat później. Jednak nigdy
wcześniej nie przeznaczyliśmy tutaj ani jednego dnia na zwiedzanie
historycznych obiektów czy muzeów, a jedynie na rekreację i
wypoczynek.
Tym
razem również nie miałam na to nastroju. Pozostaje mi więc
jeszcze tu wrócić :)
Wujek
Google podpowiada mi, że muszę tu wrócić by zobaczyć...
najlepiej zachowany obiekt fortyfikacyjny w całej Hiszpanii - ruiny
mauretańskiej twierdzy Alcazaba, które wraz z pozostałościami
Teatru Rzymskiego z I w p.n.e. zdobią malownicze wzgórze Malagi.
Powinnam
wówczas udać się też nieopodal, by na kolejnym wzniesieniu
obejrzeć XIV wieczne ruiny fenicjańskiego zamku Gibralfaro. Jest to
również najwyżej położone miejsce w Maladze i świetny punkt
widokowy na całą okolicę.
Muszę
przyjechać tu kolejny raz i koniecznie zwiedzić też świątynie,
które pochodzą nawet z XI wieku... nieukończoną, renesansową
Katedrę Wcielenia czy też XVIII-wieczny Pałac Biskupi czy też
arenę gdzie odbywała się korrida..
Malaga
to również miasto narodzin znanego na całym świecie malarza Pabla
Picasso.
http://www.spain.info/pl/que-quieres/arte/museos/malaga/museo_picasso.html |
Można
zwiedzać tutaj jego rodzinny dom, a w muzeum obejrzeć jego 285
prac ze wszystkich etapów życia artystycznego, m.in. portrety,
które malował jako 15-latek.
Plaże
ciągną się tu przez 15 km – z miękkim, żółtym piaskiem i
lazurową, przejrzystą na wskroś wodą.
Unia
Europejska przyznała plażom w Maladze błękitne flagi, które
dostają tylko najlepsze plaże Starego Kontynentu.
*****
Początkowo
mieliśmy zamiar ustawić się naszym camperem przy wybrzeżu, w
centrum Malagi. Miasto było jednak tak zatłoczone, że
postanowiliśmy z niego wyjechać. Stanęliśmy na campingu w
budowie.
Właściciel
zgodził się nas wpuścić na jego teren. Urzekło nas to miejsce,
ze względu na widoki i bliskość do Morza.
I
tak jak mieliśmy w zwyczaju, z bagażnika wyprowadziliśmy skuter...
Objeździliśmy
nim, w te i wewte - ten urokliwy nadmorski kurort.
Nie
mogliśmy sobie odmówić odwiedzenia pewnej japońskiej restauracji,
w której byliśmy kilka lat temu wraz z naszymi przyjaciółmi.
Nie
wiem, czy to przez towarzystwo, ale jedzenie nie smakowało nam tam tak bardzo
jak kiedyś :)
Bardzo
przyjemny czas spędziliśmy w Maladze. Mieliśmy też chwilę na krótką
kąpiel w morzu, bo woda nie była jeszcze wystarczająco ciepła.
W
niedzielę udaliśmy się do pobliskiego kościoła, gdzie mogliśmy
podziękować Panu Bogu za ogrom łask jakimi nas obdarza każdego
dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz