Ruszyliśmy dalej i... to była bardzo dobra decyzja. Po przejechaniu praktycznie tylko 25 kilometrów wjechaliśmy w inny świat. Piękna, długa i piaszczysta plaża, przezroczysta i ciepła woda, wzdłuż brzegu, na dość sporej długości, spacerowe ścieżki na pomostach, częściowo osadzone na zboczach gór, zadbana roślinność w ciekawych architektonicznie osiedlach, z basenami i błękitną wodą, czynne restauracje i bary, nawet na plaży.... słowem wakacje... mimo tego, że kalendarz wskazywał początek listopada :)
Dehesa de Campoamor - miejscowość wg mnie jest godna polecenia. Nazwa jej pochodzi od nazwiska pisarza i filozofa Ramona de Compoamora (1817-1901), który przez całe swoje życie był związany z tym miejscem. W Internecie wyczytałam, że główną atrakcją tego miejsca są plaże, latem wypełnione niemalże po brzegi.
Campera zaparkowaliśmy tuż przy samej plaży. Mieliśmy ogromny problem, które miejsce wybrać, bo ciekawych było naprawdę wiele.
Ostatecznie zadecydowało najważniejsze kryterium – sąsiedztwo z
mariną jeśli takowa jest w mieście, to oczywiste, że nie może
być inaczej! Niewątpliwie z powodu mojego męża, którego wzrok odpoczywa, gdy tak się patrzy i patrzy... na
zacumowane, lekko kołyszące się obiekty pływające :)
Ja osobiście nie mam nic przeciwko temu, bo jak on tak jak Witia Pawlak, na taką łódkę... "jak on się tak napatrzy, tak dobrze, i w nocy mu się przyśni, to ją tak znienawidzi, że strach"...
W
miasteczku tym byliśmy raptem trzy dni, ale zdążyliśmy przejść na piechotę prawie 30 kilometrów, zwiedzając okolicę. A było co oglądać! Piękne osiedla z jeszcze ładniejszą roślinnością, kwitnącymi, kolorowymi kwiatami. Ciekawe rozwiązania architektoniczne, gdzie budynki były osadzone na stromych zboczach gór, ciekawe zatoczki... No i samo Morze Śródziemne! Szumiące fale, słyszalne przede wszystkim wieczorami, jego otchłań i wschodzące nad nim słońce...
Podczas pobytu w Dehesa de Campoamor, udało nam się organizować czas w taki sposób, że były szybkie spacery, ale też każdego dnia staraliśmy się też popływać w morzu. Temperatura wody wg mnie była porównywalna do Bałtyku, w sezonie letnim. To
najbardziej nam się podobało! W listopadzie kąpiel i opalanie, gdy
w tym samym czasie, w moim rodzinnym mieście spadł pierwszy śnieg.
Jakież to jest niesprawiedliwe!
Z tego miejsca, żal było wyjeżdżać!
Z tego miejsca, żal było wyjeżdżać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz