6 lis 2016

13/ jesień 2016 - Mieliśmy ogromny problem, które miejsce wybrać




Ruszyliśmy dalej i... to była bardzo dobra decyzja. Po przejechaniu praktycznie tylko 25 kilometrów wjechaliśmy w inny świat. Piękna, długa i piaszczysta plaża, przezroczysta i ciepła woda, wzdłuż brzegu, na dość sporej długości, spacerowe ścieżki na pomostach, częściowo osadzone na zboczach gór, zadbana roślinność w ciekawych architektonicznie osiedlach, z basenami i błękitną wodą, czynne restauracje i bary, nawet na plaży.... słowem wakacje... mimo tego, że kalendarz wskazywał początek listopada :)



Dehesa de Campoamor - miejscowość wg mnie jest godna polecenia. Nazwa jej pochodzi od nazwiska pisarza i filozofa Ramona de Compoamora (1817-1901), który przez całe swoje życie był związany z tym miejscem. W Internecie wyczytałam, że główną atrakcją tego miejsca są plaże, latem wypełnione niemalże po brzegi. 




W ciągu ostatnich 30 lat, ze starożytnej oazy sosen i piaszczystych plaż, miasto to stało się siedliskiem głównie gości zagranicznych. Faktycznie, sami tego wciąż doświadczaliśmy. Nawet obsługa w sklepach nas zaskakiwała - trafiliśmy na Rosjanina i Litwina. Słyszalny też był język holenderski, niemiecki, szwedzki, francuski, ale i angielski oraz polski oczywiście.





Campera zaparkowaliśmy tuż przy samej plaży. Mieliśmy ogromny problem, które miejsce wybrać, bo ciekawych było naprawdę wiele. 
Ostatecznie zadecydowało najważniejsze kryterium – sąsiedztwo z mariną jeśli takowa jest w mieście, to oczywiste, że nie może być inaczej! Niewątpliwie z powodu mojego męża, którego wzrok odpoczywa, gdy tak się patrzy i patrzy... na zacumowane, lekko kołyszące się obiekty pływające :)

Ja osobiście nie mam nic przeciwko temu, bo jak on tak jak Witia Pawlak, na taką łódkę... "jak on się tak napatrzy, tak dobrze, i w nocy mu się przyśni, to ją tak znienawidzi, że strach"... 












W miasteczku tym byliśmy raptem trzy dni, ale zdążyliśmy przejść na piechotę prawie 30 kilometrów, zwiedzając okolicę. A było co oglądać! Piękne osiedla z jeszcze ładniejszą roślinnością, kwitnącymi, kolorowymi kwiatami. Ciekawe rozwiązania architektoniczne, gdzie budynki były osadzone na stromych zboczach gór, ciekawe zatoczki... No i samo Morze Śródziemne! Szumiące fale, słyszalne przede wszystkim wieczorami, jego otchłań i wschodzące nad nim słońce... 


Podczas pobytu w Dehesa de Campoamor, udało nam się organizować czas w taki sposób, że były szybkie spacery, ale też każdego dnia staraliśmy się też popływać w morzu. Temperatura wody wg mnie była porównywalna do Bałtyku, w sezonie letnim. To najbardziej nam się podobało! W listopadzie kąpiel i opalanie, gdy w tym samym czasie, w moim rodzinnym mieście spadł pierwszy śnieg. Jakież to jest niesprawiedliwe!

Z tego miejsca, żal było wyjeżdżać!













 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz