5 lis 2016

5/ jesień 2016 - Czuliśmy się wówczas jak te motyle




Przed nami było kolejne 400 kilometrów do następnego "docelu",czyli miejsca które traktowaliśmy sentymentalnie - Futuroskope. Byliśmy tam z dziećmi dwukrotnie, kupując bilety na dwa lub trzy dni, by wszystko móc zobaczyć. Z wypiekami na twarzy biegaliśmy wówczas po kilku hektarowym terenie, gdzie porozrzucane były obiekty o bardzo ciekawych architektonicznie kształtach, w których wyświetlane były filmy, z niesamowitymi efektami specjalnymi. Przenosiły one nas w inny, cudowny świat. Pamiętam, że można było oglądać przyrodniczy film o wylęganiu się motyli. Obraz poza tym, że byłna ogromnym ekranie przed oczami, dodatkowo był emitowany pod szklaną podłogą. Czuliśmy się wówczas jak te motyle, mając też perspektywę patrzenia na świat z góry. Widok człowieka biegającego po łące, łapiącego w siatkę motyle, czubek jego głowy czy też wierzchołki drzew przesuwające się pod nami dawało poczucie latania.
Niestety, w tym roku tego kina nie odnaleźliśmy. Możliwe, że je zlikwidowali, albo przebudowali.


Duże emocje wywoływały też filmy, gdy praktycznie tylko poprzez to, że ubrało się na nos specjalne okulary i usiadło w fotelu, który pobudzany był w wibracje, można było czuć się jak w realu. Podczas jazdy bohatera pociągiem, my też podskakiwaliśmy, czy też po otwarciu przez niego drzwi pędzącego pociągu, czuliśmy podmuch wiatru, szarpanie oraz przerażenie. To było niesamowite wręcz. Prawda jest taka, że tego nie da się opowiedzieć, to trzeba po prostu zobaczyć i przeżyć. Po prostu jest to tzw. "magia kina".
Od godz. 9 do 22 z krótką przerwą na kawę i przekąskę, przemieszczaliśmy się z jednego kina do drugiego. Trzeba było też swoje odstać w kolejce, bo mimo tego, że był to poniedziałek i przez cały dzień padał deszcz, ludzi była masa. Wieczór, tak jak w poprzednich latach zakończył się pokazami pirotechnicznymi oraz światłami laserowymi, przenosząc wszystkich w świat jakiejś baśni. Piszę "jakiejś", gdyż dialogi prowadzone były w języku francuskim, a my tłumacza ze sobą tym razem nie mieliśmy :)

Dzień w Pointier bardzo szybko nam zleciał. Było bardzo przyjemnie. Fakt jest taki, że radość większą mieliśmy, gdy byliśmy tam z dziećmi, bo dodatkowo mogliśmy cieszyć się ich radością. Miejsce to jest wyjątkowe, ale przede wszystkim dla dzieci. Mogliśmy tego doświadczać widząc niektóre z nich przerażone, płaczące czy też zasłaniające oczy albo śmiejące się do rozpuku.









































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz