Doszliśmy do wniosku, że w sumie do Lourdes, camper nasz przemierzył niemalże 3 000 km. Szybko policzyliśmy, że średnio, każdego dnia jechaliśmy po ok. 400 km. Po stwierdzeniu tego faktu, od razu poczuliśmy zmęczenie - oboje, niezależnie, niemalże w tym samym czasie. Może też dlatego, że pogoda nas nie rozpieszczała.
Praktycznie od powrotu z upalnego Libanu, czyli od dnia, gdy wsiedliśmy do naszego mobila, każdego dnia było zimno i padał deszcz. Dlatego też postanowiliśmy wespół, że gonimy szukać lata. Słońce ma to do siebie, że niesamowicie potrafi naładować człowiekowi baterie. Obraliśmy kierunek na Hiszpanię, a dokładnie na wybrzeże Morza Śródziemnego - okolice Murcia. Miejsce to polecił nam nasz znajmy. By tam dotrzeć trzeba było przejechać kolejne 800 kilometrów – ale warto było, oj warto :)
Najkrótsza
droga do słonecznej Hiszpanii początkowo wiodła nas przez sam
środek pasma górskiego Pireneje. Średnia prędkość przejazdu,
mimo dobrych warunków pogodowych wynosiła ok. 30 km na godzinę.
Jazda krętymi, często wąskimi drogami, strome wjazdy i podobne
zjazdy wymagały od nas dużej koncentracji i uwagi. Nagrodą za
te trudy były przepiękne widoki, które zapierały dech w
piersiach.
Po kilku godzinach jazdy w górach, wjechaliśmy w strefę przybrzeżną. Tutaj nawigację ustawiliśmy tak, by droga biegła jak najbliżej morza. Miejscowości, które znajdują się w pasie nadmorskim charakteryzują się wąskimi, zwykle jednokierunkowymi uliczkami. Musieliśmy więc i na tym odcinku jechać bardzo spokojnie. Widoki i ciepełko stwarzały taki nastrój, że już praktycznie odpoczywaliśmy Specyficzna zabudowa, egzotyczna roślinność, błękitne morze...
Co
jakiś czas mijaliśmy Mariny, pełne pływającego sprzętu, co było
miodem na oczy, oczywiście dla mojego kierowcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz